Nic nie zastąpi w naszej pracy bezpośrednich relacji z drugim człowiekiem. Ta prawda ciągle obowiązuje, ale jednocześnie wiemy wszyscy, że coraz trudniej umawiać się na spotkania, których celem jest pozyskanie klienta, a zwłaszcza współpracownika. Dlaczego? Pośród wielu tego powodów wymienić można i ten, że ludzie mają coraz mniej czasu, a komunikacja coraz bardziej przenosi się do internetu, z dużym udziałem mediów społecznościowych. Czy więc podoba nam się to, czy nie – również nasze działania marketingowe muszą się przynajmniej w części przenieść tam, gdzie coraz częściej się komunikujemy, gdzie nawiązujemy też znajomości… Obecność na facebooku i w innych mediach staje się już dziś po prostu nieunikniona… Ci z nas, którzy to rozumieją, już dawno rekrutują osoby, które sprzedają przez internet. Niekoniecznie zresztą musi chodzić o sprzedaż, a po prostu o pierwszy kontakt. Wydaje się, że jest to obecnie dobry, alternatywny sposób pozyskania ludzi młodych. Kto więc nauczy się choć podstawowych kompetencji, które pozwolą mu – uwaga! – podpisywać się pod materiałami jakie będą dla Was powstawały, czyli czynić je instrumentami i materiałami własnymi, ten pójdzie z trendem. Kto zaś uzna, że „to już nie dla niego”, że nie rady itp., ten po prostu zostanie z tyłu… Uwierzcie mi, że może każdy. Wszyscy wszak mamy od wielu lat telefony komórkowe i nie są to aparaty z tarczą obrotową. Wszyscy już praktycznie funkcjonujemy w internecie, więc chodzi jedynie o to, byśmy również wszyscy nauczyli się wspomagać nim w strefie zawodowej. Jakich to instrumentów pomocy możecie oczekiwać od COLWAY i jak chcemy Was nauczyć posługiwania się nimi?
Abym mógł udzielić na powyższe pytania odpowiedzi pełnej i mądrej – muszę najpierw poprosić tych, którzy naprawdę chcą zarabiać z COLWAY pieniądze, a przede wszystkim tych, którzy zwyczajnie boją się nieznanego o to, by poświęcili trochę swojego czasu na zapoznanie się z przebiegiem pewnego eksperymentu edukacyjnego, jaki przeprowadziłem dla Was w lipcu na moim prywatnym profilu na FB. Pokazuje on bowiem wręcz znakomicie, o co chodzi z tymi pierwszymi narzędziami i na czym polega nasz (i sporej części Was) główny problem.
Historia zaczyna się od takiego oto filmiku: LINK, który zobaczyło najpierw blisko 400 osób w Rynie, a potem kilka tysięcy w internecie. 30-sto sekundowy spot reklamowy Atelokolagenu nie jest żadnym cudem, stać nas naprawdę na znacznie lepsze. Ten jest zresztą również moim i Damiana Naczka autentycznym debiutem w tej dziedzinie. Właściwie to bardziej żart, którego celem nie był bynajmniej efekt reklamowy, lecz wzbudzenie zaciekawienia samym narzędziem. Bardzo prostym, pozwalającym naprawdę każdemu, kto po prostu wykona czynności wskazane w Instrukcji – zrobić sobie na bazie tego „gotowca” filmik własny, kończący się w ostatniej planszy wizytówką autora. Z jego tekstami i z dobranym przez niego podkładem muzycznym.
Ideą główną tego mojego eksperymentu było sprawdzenie w praktyce, na ile łatwo i z jakimi efektami moi fejsbukowi znajomi (w znacznej części colwayowcy) dadzą się wciągnąć w proces nauczenia ich bardzo fajnej i dającej dużo satysfakcji tym, którzy zrobią to pierwszy raz– kompetencji.
Jaki może być z takiego filmiku, ale przede wszystkim z nabycia umiejętności tworzenia go samemu pożytek? Otóż wbrew pozorom, duży. Wyobraźmy sobie osobę komputerowo niezbyt biegłą, która to jednak zrobiła i autentycznie się cieszy, tak jak naturalnie wszystkich ludzi na świecie, od zawsze raduje i satysfakcjonuje, gdy zrobią dobrze, po raz pierwszy coś, co wydawało im się trudne. Szczególnie jeszcze w obcej dotąd dla nich dziedzinie. Jest to psychologicznie tak oczywiste, że śmiało można na ten mechanizm postawić również marketingowo. Czy jest silnie prawdopodobne, że osoba taka z przyjemnością i spontanicznie pochwali się sporej liczbie znajomych „jej pierwszym filmem”? Tak! Czy jest prawdopodobne, że jakąś część jej znajomych zainteresuje treść debiutanckiego dzieła znajomej? I że ktoś tam „zapyta ją o COLWAY”? Tak.
Wyobraźmy sobie dalej, że nasza bohaterka ma znajomych podobnych do siebie, którym też nie imponowała dotąd takimi kompetencjami… I wyobraźmy sobie, że ona proponuje tym, którzy pozwolili się zainteresować przez nią tematem, iż … nauczy ich też robienia samodzielnie takiego filmiku. Cóż bowiem tylko może sprawić nam większą satysfakcję od wyżej już opisanej? Popisanie się nową umiejętnością poprzez dzielenie nią z innymi. Na ten niezawodny mechanizm społeczny także można śmiało postawić marketingowo.
Czy z tego miejsca już daleko do propozycji współpracy, która zaczyna się od dobrej zabawy? A czy jeśli nasza bohaterka nauczy również uczyć (w międzyczasie i o produktach), to czy to już nie jest duplikacja? Czy to nie jest MLM robiony „po nowemu”?
Oczywiście opisuję ten proces w uproszczeniu i w klimacie nieco naiwnego optymizmu, ale zastanówcie się sami… czy to nie może być dla wielu osób klasyczny, pierwszy krok do świata zmieniających się realiów? Czy taki krok już zrobiony, nie pozwoli im sięgnąć następnie po narzędzia znacznie ambitniejsze i podjąć w rezultacie działania znacznie skuteczniejsze?
Kto zgodzi się tu ze mną, proszę aby teraz koniecznie prześledził przebieg wydarzeń w tym oto wątku: LINK Uwaga! Trzeba koniecznie od razu kliknąć w „Pokaż wcześniejsze komentarze”! Tyle razy, aż otworzą się wszystkie! Cóż zobaczycie? Blisko 150 osób zaintrygowanych filmikiem moim i Damiana napisało: „chcę”, „poproszę”, „ja też!” … Wiele z nich nie wiedziało do czego zgłasza akces, nie wiedzieli, że trzeba będzie – o zgrozo! – wykonać kilkadziesiąt ruchów myszką i klawiaturą, jakich dotąd jeszcze nigdy nie wykonywali. Ale chcieli taki filmik. Tak, jak napisałem w poście: ich własny, z ich namiarami teleadresowymi. Więc się zgłosili…
Zapoznajcie się, proszę z efektami tego niezwykle pouczającego eksperymentu! Nic tam nie jest wyreżyserowane, pełny spontan, samo gęste. Pootwierajcie, proszę rozszerzenia: czytaj więcej, przy komentarzach. Zwłaszcza moich. Obejrzyjcie filmiki autorstwa tych, którzy je zrobili! Jest ich całkiem sporo, wśród nich naprawdę dobre. Wszystkich nadesłanych nie publikowałem.
Kto chce budować w COLWAY strukturę i zarabiać zacne pieniądze z prowizji, ten zrobi to! Zapozna się z wynikami autentycznego i bardzo miarodajnego eksperymentu, które nie wymagają już szerszego komentarza. One odpowiadają na Wasze pytania: „co obecnie robić, aby skutecznie rekrutować?” „jak uruchamiać mechanizmy duplikacyjne ?”,„jak pomoże mi COLWAY ?”
To, co zobaczycie w komentarzach do postu na moim profilu na FB pomoże Wam też zrozumieć, co miała na myśli Karolina Górska mówiąc o odpowiedzialności i o współodpowiedzialności.
Mój eksperyment pozwala także na pewien optymizm. Znawcy tematu powiedzieli by bowiem z pewnością, że ponad 40 filmików zrobionych samodzielnie przez około 30 osób spośród blisko 150, które się zgłosiło (nie wiedząc wszak, że do pracy!) to znakomita skuteczność! Zapewne tak… Statystycznie. Weźmy jednak pod uwagę, że ok 70% tych osób, to colwayowcy, którzy wszyscy, jak jeden chcieliby w tym Przedsięwzięciu zarabiać pieniądze. Jak więc chcą je zarabiać ci, którzy zadania nie podjęli? Bez pracy? Bez wystrugania pierwszego, najprostszego mającego służyć jej wykonaniu narzędzia? Nadto jest coś jeszcze. „Na wierzchu” wyniku tego eksperymentu, czyli w komentarzach pod moim postem tego czegoś nie widać… Nie widać jak w czasie jego trwania „nie odpuszczam” tym, co „chcieli”, nie widać moich do nich wiadomości na priv, przez Messengera. Czyli nie widać naszej normalnej, codziennej pracy mlm-owej. Ja ją wykonałem – dopytywałem czy pomóc, wzbudzałem wstyd z powodu zaniechania, pokazywałem dodatkowe korzyści, wręcz molestowałem i głównie dlatego statystyka jest rzeczywiście całkiem niezła. Przy takim podejściu można zaiste liczyć na jakieś wyniki i można mówić o pewnym optymizmie.
Miało być też o tym, jakie nowe narzędzia dla Was szykujemy? Będzie, cierpliwości. Przejdźmy jednak najpierw przez wspólną refleksję: dla kogo te narzędzia? I kto będzie się nimi po pierwsze posługiwał, po drugie uczył posługiwania się nimi następnych…?
Jarosław Zych