Kolejną substancją, na której się skupiamy patrząc w przyszłość jest kinetyna (cytokina N-6-Furfuryloadenina) To naturalny, roślinny hormon wzrostu, odpowiedzialny za podziały komórek i najlepiej zbadany pod kątem zastosowania w kosmetyce ze wszystkich cytokinin. Odkryto, iż kinetyna występuje w ludzkim DNA, czyli materiale genetycznym obecnym – z nielicznymi wyjątkami – w każdej komórce naszego organizmu.
Cytokininy zapobiegają starzeniu się liści. W przypadku większości roślin najniżej rosnące na łodydze liście szybko żółkną i opadają, w tym samym czasie bliżej wierzchołka łodygi rozwijają się młode, zielone listki. Wykazano, że jeśli dolnym liściom zaaplikuje się dawkę kinetyny, wówczas zachowują one zieloną barwę i nie opadają. Podobnie jest z odciętymi od łodygi liśćmi, wiadomo, że wkrótce liście te pomarszczyłyby się i pożółkły, jednak jeśli zanurzy się je w roztworze zawierającym kinetynę, to pozostają nadal zielone.
Jak to się ma w stosunku do ludzkich komórek skóry? Dowiedziono licznymi badaniami (na razie in vitro), że kinetyna przedłuża życie fibroblastów. Z racji silnego powinowactwa genetycznego z naszym DNA, prawdopodobnie stymuluje jego mechanizmy naprawiające szkody wyrządzone działaniem wolnych rodników. Natomiast w testach in vivo wykazano, że zawarta w kremach i aplikowana na skórę, ma zdolność do opóźniania i zapobiegania wielu innym, niekorzystnym zmianom spowodowanym starzeniem się skóry. Jest pomocna w usuwaniu zniszczeń skóry spowodowanych nadmierną ekspozycją słoneczną. Pomaga wygładzać skórę, poprawiać jej koloryt, zmniejszać zmarszczki powierzchniowe. W odróżnieniu od np. kwasów AHA, czy retinoidów, nie powoduje żadnych efektów ubocznych w postaci pieczenia czy podrażnienia skóry, tak więc kosmetyki z kinetyną nadają się także dla wrażliwych cer.
Kinetyna również tworzy związki kompleksowe z jonami miedzi, które aktywują SOD – opisaną wcześniej obszernie dysmutazę ponadtlenkową.
Jest to substancja, która ma potężny potencjał w dermokosmetyce. Kinetyna „pasuje” do strategii produktowej Colway. Pamiętajmy, że to pierwszy odkryty hormon wzrostu – wspólny nam i roślinom. Jest to więc komponent dla człowieka bardzo naturalny i bezpieczny. Mamy w COLWAY biznesowego przyjaciela dr Marka Jedryczkę, który współpracuje z amerykańskim projektem badawczym pozyskiwania z kinetyny cytopeptydów. Spodziewamy się tu kolejnej sensacji i kolejnej dla nas szansy na produkt unikalny…
Kinetyna – wzór chemiczny
Kinetyna oczywiście znajduje się już w składach różnych kosmetyków. Jako pierwsze włączyły ją marki takie, jak Almay, Osmotics, The Body Shop. A w Polsce: A.T.W. , Dermika, Eris. Nie są to produkty drogie, jednakże nie zawierają też wiele tego hormonu. Z kolei produkty marki Kinerase, w których deklarowane jest 0,1 % kinetyny – kosztują już, w zależności od pojemności 60-100 $.
Kto przeczytał uważnie rozdział tego Zeszytu traktujący o komórkach macierzystych, ten wie, że z tym akurat składnikiem nie do końca jest to futurystyka, bo kinetynę w produktach COLWAY już całkiem niedługo realnie będziemy mieć. Dzięki włączeniu do składu naszych kremów roślinnych komórek macierzystych Citrus aurantium, których kinetyna stanowi bodajże główny atrybut. Jednakże w przyszłości zainteresowani jesteśmy jej stężeniami w kremach nie mniejszymi niż 0,1 %. Mamy przesłanki by uważać, że dopiero takie są należycie efektywne.
Komponent ten interesuje nas więc również dlatego, że mamy do niego dostęp w Polsce, gdzie – o czym mało kto wie – odkryto i zbadano właściwości kinetyny niezależnie od prac amerykańskich. Wreszcie aspekt ostatni: kinetyna ma także ogromny potencjał suplementacyjny. Jest to np. najcenniejszy składnik wody kokosowej – jednego z najzdrowszych napojów świata.